Mazurskie Tropy - rajd na orientację - debiut!
-
DST
62.18km
-
Czas
05:46
-
VAVG
10.78km/h
-
VMAX
42.02km/h
-
Temperatura
29.0°C
-
Kalorie 1893kcal
-
Podjazdy
701m
-
Sprzęt Cube Analog 29
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem przyszedł czas na nowe
doświadczenie - rajd na orientację!
Jakiś czas temu
przeczesując internet wpadłem na trop imprez określanych jako "rajdy na
orientację" i czytając o co w tym chodzi stwierdziłem, że jest to forma
rywalizacji, która bardzo mi odpowiada - bo niby masz dotrzeć do punktów, są
inni zawodnicy, ale masz pewną wolność - sam sobie wyznaczasz trasę, możesz
praktycznie jechać sam i zwiedzać tereny starając się znaleźć punkty kontrolne.
Brzmi super!
Drążąc temat natrafiłem na stronę mazurskietropy.pl
- wiedziałem, że to będzie idealne miejsce na debiut, no bo przecież pochodzę z
Mazur więc będę grał na własnym podwórku ;)
By nie być sam bez problemów namówiłem na udział
również tatę a następnie zakupiłem mapnik i kompas - byliśmy gotowi! Drużyna
"Krótkimi skokami naprzód" została sformowana :)
W przeddzień startu otrzymałem serię rad od
znajomego, który na rajdach zjadł zęby i które jak się później okazało były
doskonałe. Byliśmy gotowi!
Tegoroczna edycja Mazurskich Tropów miała swoją
bazę w Barczewie, gdzie w dzień rajdu przyjechaliśmy około półtorej godziny
przed startem. Bez problemu zaparkowaliśmy przed budynkiem szkoły, w której
mieściła się baza i poszliśmy odebrać numery startowe.
Czekając na start schowaliśmy się w cieniu, bo
słońce od samego rana smażyło niemiłosiernie.
O 10.15 burmistrz Barczewa przywitał się z
uczestnikami rajdu i zaczęła się odprawa. Następnie organizatorzy sprawnie
rozdali mapy i o 10.30 zaczęło się! Trasa TR50 i my - czas było zacząć zmagania
;)
Razem z tatą postanowiliśmy na spokojnie przy
stoliku w szkole wyznaczyć trasę od punktu do punktu, po której zamierzaliśmy
się poruszać. Gdy to zrobiliśmy wyszliśmy z budynku i zobaczyliśmy.... pusty
plac... wszyscy już ruszyli i zostały tylko nasze rowery i my :)
Spokojnie ruszyliśmy ulicami Barczewa do
pierwszego punktu kontrolnego "rozwidlenie ścieżek".
Ruszyliśmy drogą w kierunku Kierzlin powtarzając
"przy kapliczce w lewo" (generalnie przydrożne kapliczki to świetne
punkty nawigacyjne!). I rzeczywiście - kapliczka była więc skręciliśmy w lewo.
Tam leśnymi ścieżkami dotarliśmy do pierwszego punktu. Znaleźliśmy!! będziemy
klasyfikowani!! :D dodało nam to otuchy i wiary w siebie więc dzielnie
ruszyliśmy dalej.
Z nieba cały czas lał się żar i nie było ani
jednej chmurki.
Kolejny punkt kontrolny to "ujście
kanału". Przez las i pole dojechaliśmy do drogi na Studzianek i tam
skręciliśmy w polną drogę na Jedzbark. Tu zauważyliśmy, że przez panujące upały
może być zabawnie jeździć z jeszcze jednego powodu - drogi zrobiły się bardzo,
ale to bardzo piaszczyste. W kopnym piachu z trudnością utrzymywało się
równowagę i bardzo ciężko pedałowało.
Na szczęście dotarliśmy do granicy lasu gdzie
nawierzchnia była już lepsza. Niestety był to paskudny podjazd, który wysysał
siły ale jak się po chwili okazało to wcale nie było najgorsze... trasa
wydawała się prosta na mapie bo zakładała jazdę lasem, zakręt w lewo, przez
łąkę aż do punktu kontrolnego. Tyle, że na mapie nie było widać, że
"łąka" to pokrzywy. Dziesiątki ogromnych pokrzyw. Dziesiątki
ogromnych parzących pokrzyw. A my w krótkich spodenkach. Przelecieliśmy przez
pokrzywy szybko, ale mimo szybkości bolało, piekło i swędziało ;)
Nagrodą za pokrzywowe pole było znalezienie
punktu kontrolnego!
Ruszyliśmy po następny.
Leśną drogą skierowaliśmy się na jezioro Dłużek.
Po drodze spotkaliśmy jednego z uczestników
rajdu, który siedział nad rowerem i coś w nim grzebał. Jak się okazało zerwał
łańcuch i próbował go skuć multitoolem co nie było łatwe. Na szczęście miałem
zapasową spinkę do łańcucha więc oddałem mu ją by szybciej naprawił łańcuch i
ruszał dalej. Życzyliśmy sobie powodzenia i ruszyliśmy w dalszą drogę do punktu
"rów".
Gdy do niego dotarliśmy i odnaleźliśmy (co nie
było łatwe) stwierdziliśmy że ten punkt powinien mieć nazwę "rój" a
nie "rów"... w podmokłej gęstwinie roje komarów atakowały wszystkich
jak oszalałe czując świeżą krew. Szybko odbiliśmy punkt na karcie i uciekliśmy
najdalej jak się da.
Czas na punkt "paśnik" - fajna
szutrowa droga prowadziła szybko w dół aż do rzeczonego paśnika - to akurat
było łatwe do znalezienia. Półtorej godziny za nami więc skoro paśnik to
stajemy na popas - wciągamy wafelki i zapijamy izotonikiem by odzyskać trochę
siły przed dalszą drogą. Niestety fajna szutrowa droga prowadząca w dół
zmieniła się teraz niefajną szutrową drogę prowadząca w górę...
Kolejny punkt kontrolny to niewątpliwie
najpiękniejsze miejsce na trasie. Jego nazwa to "brzeg jeziora" ale
co to było za jezioro!! przepiękne, z przejrzystą wodą, z piaszczystym dnem
otoczone lasem - no po prostu marzenie. Aż chciało się przerwać rajd i popływać
zwłaszcza, że temperatura oscylowała w okolicach 29*C... mimo takiej pokusy
ruszyliśmy dalej.
Wyznaczona trasa wiodła nas przez Bartołty
Wielkie (za przydrożną kapliczką w lewo) polną drogą aż za Bartołty Małe do
podmokłych łąk - tam na granicy bagna i łąki był ukryty punkt kontrolny. Szybko
odbiliśmy go i ruszyliśmy w dalszą drogę przez pole aż do szutrówki prowadzącej
do wioski Kierzbuń. Tam popełniłem pierwszy błąd w nawigacji i zamiast przy
Klimkowie wylądowaliśmy znowu w Bartołtach Wielkich. Była w tym nutka szczęścia
bo był tam sklep gdzie uzupełniliśmy zapas picia i ruszyliśmy w stronę
Kromerowa.
W Kromerowie bez problemu znajdujemy punkt
"wiata" gdzie organizatorzy zorganizowali punkt z napojami, bananami
i wafelkami. Dzięki im za to bo byliśmy już solidnie wykończeni lejącym się z
nieba żarem. Podczas odpoczynku i wciąganiu bananów tata postanowił, że wraca
do bazy rajdu - gorąc, podjazdy i trudny teren zrobiły swoje więc rozsądek
podpowiadał, że wystarczy. Ja postanowiłem jeszcze trochę poszukać. Decyzja
zapadła więc powiedzieliśmy sobie do zobaczenia na mecie i ruszamy w
przeciwnych kierunkach - tata do Barczewa, ja do punktu "ambona".
Bardzo sprytnie wyznaczony był to punkt bo
wzdłuż trasy było dużo ambon. Sprawdzałem wszystkie. Ta właściwa była czwartą z
kolei ;) ale punkt został odhaczony i ruszyłem dalej na północ.
Czułem, że zaczną się schody i rzeczywiście tak
było.
Poszukiwania punktu "koniec drogi przy
płocie" nie było łatwe ale zakończyło się sukcesem, natomiast prawdziwą
ścianą okazał się punkt "16 - skrzyżowanie przecinek". Zapamiętam go
chyba do końca życia, mimo (a może dlatego) że na nim poległem - no po prostu
nie byłem w stanie go odnaleźć. Krążyłem 50 minut po okolicy, w tym czasie
przejechałem 5 km... złamało mnie to.
Porażka w poszukiwaniu, ogromny gorąc, piach pod
kołami, zmęczenie i brak połowy zespołu sprawiło, że podjąłem decyzję - jak na
pierwszy raz wystarczy. Wybrałem pierwszą lepszą drogę wiodącą na południe i
szybko dotarłem nią w okolice drogi DK 16. Przejechałem pod nią i drogą równoległą
do niej dojechałem do Barczewa i bazy rajdu.
Oddałem kartę z podbitymi punktami kontrolnymi i
zobaczyłem tatę z zimnym piwem dla mnie!! cudownie!
Schowaliśmy rowery do busa i skorzystaliśmy
jeszcze z obiadu. A co to był za obiad!! Przepyszny kotlet, do tego fenomenalna
surówka z marchewki z delikatnym posmakiem chrzanu, ziemniaki i kompot...
przepyszne jedzonko!! 3 gwiazdki michelin od razu bym przyznał!
Podziękowaliśmy Pani kucharce za fantastyczny
obiad i ruszyliśmy do domu.
---
Podsumowując:
Zrobiłem 62 km w czasie 5 godzin i 45 minut.
Znalazłem 9 z 12 punktów co jak się później okazało dało mi 59 miejsce.
Tata przejechał 45 km w czasie 4 godzin i 5
minut znajdując 7 z 12 punktów co dało mu 71 miejsce.
Jesteśmy bardzo dumni z siebie i debiut oceniamy
na udany. Okazało się, że mając mapę i kompas nie zginiemy :)
---
Oddzielne słowa uznania należą się organizatorom
i uczestnikom. Wszystko było fenomenalne! Organizacja perfekcyjna, trasa
piękna, punkty świetnie ukryte w przepięknych i urokliwych miejscach. Było
wszystko czego do szczęścia potrzeba - łąki, pola, lasy, bagna, komary i
pokrzywy ;) A za obiad należą się dodatkowe oklaski.
Co od uczestników to również wszystkim należą
się brawa - wspaniała, przyjazna atmosfera, wszyscy pomocni i uśmiechnięci, widać
że robią to na luzie i dla zabawy. Nuta współzawodnictwa też była - ale taka
pozytywna i motywująca. Świetne doświadczenie i cudowne wspomnienia.
Za rok widzimy się ponownie na Mazurskich
Tropach!
Sprzęt gotowy
Baza rajdu
W oczekiwaniu na start
Tu się wszystko zacznie
Zaraz zaczynamy
Przemowa i odprawa
Mapy zostały rzucone
Trasa wyznaczona
Pierwszy punkt
Ruszamy dalej!
Szybki powrót na asfalt
Gorąc, gorąc, gorąc...
PK Ujście kanału
Paśnik
Najpiękniejszy punkt rajdu
PK Brzeg jeziora
Podjazd za Bartołtami Wielkimi
Piach, wszędzie piach
PK Wiata - napoje, banany i wafelki
Szukając PK16
Dalej szukając PK16
Powrót do bazy
komentarze
Dzięki za spinkę, chciałbym ją zwrócić, bądź pieniądze za nią. Daj znać!!!
P.S.
Taki upał powinien być prawnie zakazany...