seawolf688 prowadzi tutaj blog rowerowy

Seawolf688 wycieczkowo-krajoznawczo

Czas poznać nowe tereny - od Osowej na zachód

  • DST 46.30km
  • Czas 03:17
  • VAVG 14.10km/h
  • Sprzęt Cube Analog 29
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 lipca 2018 | dodano: 17.07.2018

Tym razem z Rafałem postanowiliśmy pojechać w nieco inne niż zazwyczaj miejsce startując z Gdańska Osowej na zachód.
Opracowałem trasę, budzik ustawiłem na 4.40 więc czekał mnie tylko krótki sen i w drogę.
Rano zapakowaliśmy rowery na samochód i podjechaliśmy na parking przy PKP Gdańsk Osowa. Szybko dotarliśmy na miejsce, odpaliłem nawigację rowerową i.... okazało się, że zapomniałem wgrać trasy. No cóż - trzeba improwizować. Ruszyliśmy.
Asfaltową drogą dojechaliśmy do ul. Sobiesława, która prowadziła przez las do Zakładu Górniczego Borowiec. Tam skręciliśmy na południe wzdłuż zbiornika wodnego i dojechaliśmy do wsi Borowiec. Stamtąd łatwą i równą drogą wiodącą wśród pól obsianych zbożem dojechaliśmy do Tuchoma a następnie do Tuchomka.
Skręciliśmy na północ i przez lasek dojechaliśmy do ul. Jeziornej prowadzącej nad jeziorem Tuchomskim. Dojechaliśmy do wioski Warzno gdzie czekał nas pierwszy poważniejszy podjazd, za którym skręciliśmy w stronę wioski Rębiska. Tam otrzymaliśmy nagrodę w postaci długiego, szybkiego zjazdu. Ale jak to się szybko okazało za ten piękny zjazd przyszło zapłacić wysoką cenę....
Droga o nazwie Warzeńska Huta okazała się ginącą wśród krzewów i traw wąską, kamienistą ścieżką. Bardzo urokliwą, gdyż położoną w głębi dolinki otoczonej lasami - można było poczuć się jak w prawdziwych górach! i tu pojawił się on - morderczy podjazd do wsi Popowce. Ale co to był za podjazd! Wąska, kamienisto-piaszczysta ścieżynka o strasznym nachyleniu (wg stravy nachylenie to 15%) potwornie nas wymęczyła ale daliśmy radę i lepiej bądź gorzej się na nią wdrapaliśmy. 
W Popowcach stanęliśmy na chwilę przy żwirowni by złapać nieco tchu przed dalszą drogą. Gdy ruszyliśmy dalej czekał nas kolejny stromy, acz krótki podjazd. Szybko podjechałem ale Rafała coś długo nie było widać. Gdy w końcu wyłonił się zza zakrętu prowadząc rower zadał jedno konkretne pytanie: Masz spinkę do łańcucha? Nie miałem...
Jak się okazało na podjeździe Rafał docisnął tyle watów w pedały, że łańcuch nie wytrzymał - jest moc ;P 
Co prawda spinki nie miałem, ale w plecaku woziłem multitool (podarowany przez znajomego - dzięki Marek!), w którym był między innymi skuwacz do łańcucha. Obawiałem się, że ten skuwacz jest tylko dla bajeru i będziemy walczyć z godzinę by jakoś skuć łańcuch ale okazało się, że to naprawdę bardzo dobry sprzęt (SKS Tom18 - polecam!) i cała operacja trwała maksymalnie 5 minut! Nieco zaskoczony łatwością z jaką to się udało spakowałem plecak i ruszyliśmy dalej. 
Szybkim zjazdem dojechaliśmy do Czeczewa i dalej do wioski Kawle Górne. Dalej jadąc lekko z górki dotarliśmy do Kczewa, gdzie znów czekał na nas podjazd i znowu poczuliśmy się jak w górach - zarośnięte lasem zbocza, piękne łąki a na łąkach pasące się w promieniach porannego słońca owce. Dużo owiec! bardzo klimatyczne okoliczności przyrody uprzyjemniły nieco wdrapywanie się. 
Tu pojawił się kolejny problem w rowerze Rafała - siodełko mocowane na jakąś dużą nakrętkę poluzowało się i ustawiało się jak chciało :) raz na sztorc raz skierowane w dół - bez żadnej kontroli. Z tego co mówił Rafał nie było to szczególnie przyjemne i potwornie utrudniało jazdę ;) argumentowanie, że to najnowsza technika - automatycznie ustawiające się siodełko do nachylenia terenu - niewiele pomogło... 
Gdy już się wdrapaliśmy prostą drogą dojechaliśmy do Małkowa a dalej ruszyliśmy szutrową drogą w stronę Miszewa by piaszczystą ul. Kartuską dojechać do jeziora Kczewskiego, które wg planu wycieczki mieliśmy objechać. Tereny nad jeziorem były błotniste, podmokłe i bardzo zarośnięte przez co musieliśmy uważać na niespodzianki w postaci dołków, uskoków i innych zagłębień terenu ale urokliwość i surowość trasy dawała sporą satysfakcję. Gdy objechaliśmy jezioro znowu znaleźliśmy się w Kczewie i wyłożoną kostką brukową ulicą dojechaliśmy do Tokar. Z Tokar szybko przemknęliśmy do Warzenka by objechać jezioro Tuchomskie (na którym odbywały się jakieś zawody wędkarskie), tym razem od południowej strony. 
Szutrami ponownie dotarliśmy do Tuchomki i tą samą trasą co dwie godziny wcześniej, tylko w drugą stronę dotarliśmy do wsi Borowiec i dalej do parkingu przy PKP Gdańsk Osowa.
Kropką nad "i" dzisiejszych awarii roweru Rafała okazała się tylna opona, która pękła na boku i dętka radośnie zerkała na świat przez dziurę ;) na szczęście mimo tego udało się dojechać do celu!
Bardzo fajna, niezbyt męcząca trasa za nami, z małymi przygodami i pięknymi widokami. Takie poranki lubię.


Jezioro Wysockie o świcie


Za Borowcem


Człowiek i jego maszyna ;) 


Pola przed Tuchomem


Jezioro Tuchomskie


Ścieżki za Warznem


Dla takich widoków warto wstać wcześnie


Prawie Bieszczady


Żwirownia


Owce o poranku


Tuż pod Miszewem


Ulica Kartuska


Błotniste drogi nad jeziorem Kczewskim


Jezioro Kczewskie


Sielskie widoki we wsi Kczewo


Ostatnia prosta do domu




komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa goobl
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]